Od gorsetu do koronek, czyli ewolucja stanikowa
Kolejnym krokiem w dziedzinie gorseciarstwa był dwuczęściowy projekt autorstwa Francuzki Herminy Cadolle nazwany “le bien-etre”. Dolna część zestawu miała postać gorsetu, górna przypominała kaftanik i trafiła do sklepów pod nazwą „soutien-gorge”, co oznaczało „podtrzymywacz piersi”. Warty wspomnienia jest również pomysł Christine Hardt, a to za sprawą modyfikacji jaką wprowadziła przy ramiączkach, które w jej projekcie nie były przymocowane na stałe, ale zapinane na guziczki.
Tym wciąż mało wygodnym, pomimo licznych zmian i ulepszeń, konstrukcjom zdecydowane „nie” powiedziano w początkach XX wieku. Pierwszym, który to zrobił był fabrykant gorsetów ze Stuttgartu Sigmund Lindauer. Wieść niesie, ze pomysł na miękki, całkowicie pozbawiony usztywnień biustonosz zrodził się podczas nocy poślubnej, kiedy to Lindauer przeżywał katusze przy rozpinaniu pełnego guziczków, pętelek i haftek gorsetu świeżo poślubionej małżonki. Jak widać męskie pożądanie może mieć charakter bardzo kreatywny i potrafi przynieść naprawdę pozytywne efekty.
Historia miękkiego biustonosza na dobre tak naprawdę rozpoczęła się dopiero w 1914 roku wraz z dość przypadkowym pomysłem autorstwa 19-letniej wówczas Mary Anne Phelps-Jacobs. Wybierające się na przechadzkę dziewczę doszło do wniosku, że sztywny gorset nie nadaje się pod letnią, zwiewną sukienkę, którą chciała założyć, toteż postanowiła go zastąpić dwoma połączonymi tasiemką chusteczkami. Projekt sprawdził się znakomicie – był praktyczny i wygodny toteż zmęczone ciasnymi gorsetami panie przyjęły go z radością. Niestety komfort był jego jedyną zaletą, bowiem dość mocno spłaszczał piersi i nie można było mówić o jego walorach estetycznych.
Kolejnym przełomem w historii damskiej bielizny (ogromnie go doceniamy!) było wprowadzenie biustonoszy z różnymi wielkościami miseczek. Stanikową rozmiarówkę zawdzięczamy rosyjskiej krawcowej Idzie Rosenthal, która jako pierwsza zwróciła uwagę na to, że kobiece piersi różnią się między sobą kształtem i wielkością, i że ta różnorodność powinna znaleźć odzwierciedlenie w produkowanych stanikach. W efekcie w 1921 roku Ida wraz z mężem Williamem i przyjacielem Enidem Bissetem założyła w Nowym Yorku sklep, w którym sprzedawała bieliznę, która nie tylko podtrzymywała piersi, ale (nareszcie!) również ich nie spłaszczała.
Kolejne lata przyniosły dalsze zmiany w zakresie fasonów i materiałów. Stanik wreszcie wyszedł z cienia i stał się produktem ogólnodostępnym. Stopniowo zaczęto też szukać równowagi pomiędzy wygodą i praktycyzmem a estetyką i traktowaniem tego fatałaszka jako wabika na mężczyzn. Najlepszym świadectwem tych przeobrażeń jest bardotka – model stanika z fiszbinami i niskozabudowanymi miseczkami, który swą nazwę zawdzięcza francuskiej legendzie kina lat 50-tych, Brigitte Bardot. Dzięki pięknej Bardotce i jej koleżankom po fachu biustonosz stał się sławny, zaczął pojawiać się na ekranie i fotografiach. Co prawda skąpy fatałaszek nadal budził oburzenie pruderyjnej części społeczeństwa, ale jego sukces był już nie do powstrzymania, a liczba jego zwolenniczek rosła z godziny na godzinę.
Po bardotce w latach 60-tych przyszedł czas na push up, model wprowadzony na rynek przez markę Wonderbra. Kobiety od razu zakochały się w fasonie, który optycznie powiększał piersi i zbliżał je do siebie tworząc naprawdę imponujący dekolt. Ta miłość nie minęła im do dziś i push up to cały czas jeden z najchętniej wybieranych rodzajów biustonosza.
Stanika nie ominęły jednak kryzysy. Okres załamania przyszedł w latach 70-tych, kiedy to feministki doszły do wniosku, że jest on nie tyle praktycznym i potrzebnym gadżetem, co symbolem zniewolenia i uprzedmiotowienia kobiety. Biustonosze popadły w niełaskę – wrzucano je do koszy i palono podczas manifestacji. Antystanikowy ruch nie trwał jednak zbyt długo. Trudno się dziwić, niepozorny fatałaszek miał po prostu zbyt duże znaczenie – nie tylko przecież osłaniał i podtrzymywał piersi, ale też nadawał im pożądany kształt i wpływał na wygląd całej sylwetki. Czy kobiety mogły dobrowolnie z tego zrezygnować?!
Oczywiście że nie. I nie zrezygnowały. Dziś świat biustonoszy jest potężny i różnorodny. Jego rozmiarówka stopniowo się poszerza, pojawiają się coraz to nowe fasony, kolory i wzory. Producenci kusza nas nie tylko tkaninami i dodatkami, ale też niebanalnym zastosowaniem tej części garderoby (myślę tu o stanikach likwidujących zmarszczki czy zaopatrzonych w GPS’a). Coraz większą popularnością cieszy się również brafitting, który uświadamia kobiety jak wielka rolę odgrywa dobór stanika we właściwym rozmiarze. Co będzie dalej? Pożyjemy, zobaczymy…