Blog

Przykra prawda o polskich grzybiarzach

26 września, 2022

Zbieranie grzybów to bardzo dobry zwyczaj. To ogólno krajowe poruszenie jest ewenementem na skalę europejską, ale grzybiarze sprawiają też wiele przykrości i szkód mieszkańcom lasu. O nich tu dużo napiszę, ale zanim przypomnę wam czym jest grzybobranie. I ja ważny to zwyczaj. Nigdzie tak jak u nas nie zbiera się grzybów i żadne działania rządu czy mediów nie są w stanie odwieść nas od tego zwyczaju. I dobrze. Już i tak zbyt dużo w naszym życiu zostało przez nich zmienione na gorsze.

Wymyślili już jakieś uprawnienia na zbieranie grzybów i ciągle w sezonie straszą nas zatruciem. To dziwne, ale na kilkudziesięcio milionowe społeczeństwo dochodzi zaledwie do kilku zatruć w roku, w tym od kilku lat ani jednego śmiertelnego. Statystycznie ilość zatruć grzybami stanowi 0,16% wszystkich zatruć pokarmowych. To dziwne, że nie pokazuje się przypadków zatrucia sztucznym jedzeniem oferowanym przez koncerny, a jak się jedno dziecko grzybem zatruje to media przez miesiąc trąbią, rozprawiają i wymuszają regulację przepisów, tak by nigdy więcej nikt nie mógł zjeść grzyba.

A w tym samym czasie w tym samym kraju tysiące ludzi rocznie ląduje w szpitalach z zatruciami pochodzenia koncernowego. Setki dzieci oczekują na pomoc i zainteresowanie kogokolwiek, ale w naszym świecie zatrucie hamburgerem, frytką czy „podrobem” się nie liczy. Nad tym się nie trzeba pochylać.

Nie dajmy się robić w konia. Nie słuchajmy medialnych głupot. Niech sobie straszą sami siebie jak lubią. Grzybobranie to nasza ostatnia przyzwyczajeniowa wolność pozyskania darmowej i nieprzetworzonej żywności. Zabierajmy całą rodzinę i do lasu – na grzyby. Nawet jak ich jeszcze nie ma w takiej ilości jakbyśmy chcieli. Uczmy dzieci jak się zbiera i wyrabiajmy w nich poczucie dobrej zabawy i rodzinnej tradycji. Znam wiele maluchów, które dla poszukiwawczej wyprawy po lesie porzucają swoje telewizory i komputery bez mrugnięcia. Trzeba ich tylko zainteresować przygodą, pomóc znajdować grzyby, chwalić za każde znalezisko i nie pozostawiać w lesie samym sobie. Grzybów zbierze się mniej, ale hasło „jedziemy na grzyby” będzie przyjmowane z radością.

W naszych żyłach płynie przecież krew zbieraczy.

Ale o grzybiarzach miało być. Jak wspomniałam wyżej grzybobranie to dobry zwyczaj. Chciałabym jednak byśmy nauczyli się jeszcze kilku rzeczy, których pewnie w mediach nie uczą. Las to zupełnie inne środowisko niż miasto. Rządzą tu inne prawa, do których mieszkańcy lasu (jak ja) są przyzwyczajeni, a jesienny nalot mieszczuchów potrafi być  bardzo upierdliwy. Rozumiem miłość do zbieractwa, rozumiem pęd za każdym grzybem, ale nie rozumiem utraty zdrowo myślenia. Niestety coraz więcej grzybiarzy z miasta zostawia mózg i kulturę w domu, a do lasu przyjeżdżają jako odmóżdżone roboty, które za jednego grzyba są w stanie zrobić wszystko to czego normalnie w domu by nie zrobili.

Pierwsze co się rzuca w oczy to walające się wszędzie śmieci (puszki od piwa, opakowania po jogurcikach, McDonaldach, torebki foliowe, paczki po papierosach itd.) Plaga śmieciuchów z miasta bezmyślnie zostawiająca wszystko co przywieźli z miasta. Pamiętajcie, że to się nie rozłoży w tydzień, tylko będzie leżało, aż ktoś nie posprząta po was, albo jakieś zwierzę tego nie zje i się nie zatruje. Zostawiając śmieci w lesie nie tylko wkurzasz ludzi, ale również możesz kogoś zabić.

Wraz ze śmieciami w lesie pojawia się także plaga bezpańskich psów. To jest dla mnie wyjątkowo bolesna sprawa. Nabyte przed wakacjami pieski nie spełniły oczekiwań, a wyprawa na grzyby staje się dobrą okazją na pozbycie się niewygodnego pupila. Trafiają się też psy stare, które były z kimś w domu przez 10, 12 lat i nagle są wyrzucane przez właścicieli w lesie. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Chyba nie ma domostwa u nas w lesie, w którym chociaż jeden pies nie byłby „jesiennym przybłędą”. Nie mam słów na takie działanie.

Dodatkowo w lesie mieszkają ludzie, którzy o ten las dbają i co może cię bardzo zdziwić są właścicielami ziem i częściowo lasów. Nie każdy las jest Państwowy. U nas w lesie 1 km ode mnie jest wieś – 8 domów. Wszystko co wokół to tereny prywatne. Przez wiele lat mieszkańcy tolerowali nalot mieszczuchów, gdyż ci często kupowali u nich grzyby. Jednak bezczelność mieszczuchów, brak szacunku do prywatnej własności, brak szacunku do lasu i rosnących roślin doprowadziła do tego, że ta sielanka się skończyła. Tolerowali gdy samochody mieszczuchów ustawiały się bez pytania na prywatnym terenie. Najczęściej tuż przy domu. Tolerowali śmieci podrzucane im pod domy. Ale jak już zaczęły się przypadki niszczenia ogrodzeń, bo za ogrodzeniem grzyb. Jak zaczęły się awantury o psy biegające luzem po prywatnych terenach. Jak zaczęły się  chamskie i niebezpieczne reakcje mieszczuchów po zwróceniu uwagi  o coś czego nie powinien zrobić to się miarka przebrała. Zawsze w sierpniu sąsiad stawia paliki i grodzi taśmą, całą łąkę, która do tej pory stanowiła darmowy parking, a jak ktoś mimo wszystko próbuje zerwać taśmę i wjechać to wypuszcza psy. Mój brat miał szlaban na wjeździe do swojego lasu z informacją o prywatnym terenie. Szlaban wraz z tabliczką został połamany w drobny mak.

Na moim terenie tylko dzięki bernardynowi mój tato uniknął pobicia, bo zwrócił uwagę facetowi, że wszedł na ogrodzone podwórko za kilkoma maślakami. Gdy zobaczyłam co się dzieje wypuściłam psa z domu. Delikwent szybko musiał schować pięści i spylać.

Najbardziej utkwił mi w pamięci człowiek, który spod kurnika zbierał kanie ukrywając się za sosną. Widział mnie, wiedział że kradnie z prywatnego terenu, ale zbierał myśląc, że go nie widzę. Gdy mu zwróciłam uwagę, że trochę przegina czołgając się pod ogrodzeniem nie  był stanie nic powiedzieć. Coś mamrotał niezbyt zrozumiale. Przytulił z miłością grzyby do piersi i widać było, że jedyną rzeczą jaką się boi to to, że straci „skarb”. Wyglądał ja Smeagol i jego „My precious”. W końcu uśmiałam się na jego reakcję i mu odpuściłam. To akurat jest śmieszny przypadek, ale większość tego rodzaju przypadków kończy się nie słowem „przepraszam” tylko „spierdalaj, bo przecież nic mi nie zrobisz”.

Przykładów destrukcji, chamstwa, bezczelności jest w tym czasie niestety wiele. I z roku na rok jest z tym coraz gorzej. Pokutuje to niestety coraz gorszą opinią wśród mieszkańców, którzy zamiast zajmować się swoimi sprawami muszą przez 1,5 miesiąca pilnować swoich zagród, sprzątać i szukać nowych właścicieli dla pozostawionych psów. Coraz częściej mówi się w gminie o zamykaniu na ten okres lasów. Robienie szlabanów na wjeździe, nakładanie mandatów lub innych opłat. Coraz więcej ludzi zgłasza różne przypadki do straży leśnej. I jeśli się mieszczuchy nie zmienicie będzie coraz gorzej, aż pewnego dnia nie wjedziecie do lasu w ogóle.

Z tym „nic mi nie zrobisz” to trochę prawda, ale nie do końca. Faktem jest, że „polskie prawo” nie zna słowa wtargnięcie, obrona własnej własności, że oprawca ma więcej praw na czyimś terenie niż jego właściciel, ale jest wiele innych rozwiązań nieprawnych, które mogą mieszczuchom uprzykrzyć wycieczki do lasu i z tego co słyszę coraz częściej ludzie je stosują, bo mają już dosyć tych bezczelnych nalotów, kłótni, śmietniska i tak dalej.

Warto się zastanowić nad tym co się robi. Warto zabierać śmieci ze sobą. Warto szanować czyjąś własność. To nie jest tak, że raz w roku wpadniecie do lasu, narobicie trzody, komuś nawrzucacie, kogoś pobijecie, komuś coś zniszczycie i za rok znowu na podobną imprezę wybierzecie się bez ograniczeń. Dla was to raz w roku, a my tu się cały rok przygotowujemy na wasz przyjazd. To my tu mieszkamy, to jest nasz dom i nasz teren. Wy jesteście tu gośćmi i zachowujcie się jak goście, a nie jak oprawcy.

Wymaga tego zachowanie bardzo ważnej tradycji. W wielu krajach grzybobranie jest zakazane. W Niemczech można uzbierać zaledwie 2 kg. W Angli wszystkie lasy są prywatne i nie wolno do nich wchodzić. U nas jeszcze można, choć koncerny nastają na ten nasz zwyczaj, choć media straszą, a rząd ciągle kombinuje jak wykończyć  Polskie lasy. Nie dajmy się zwieść, a sami zróbmy wszystko by ta tradycja była nienaruszalna, by wiejskie środowiska nie bały się nalotu mieszczuchów z miasta, a przez to nie wspierały „głupich władz” w próbach zamknięcia lasów. Wy szanujcie naszą przestrzeń i pracę, a my zadbamy o to by lasy nie były dla was zamknięte.

Zostaw komentarz